Łączna liczba wyświetleń

piątek, 4 listopada 2011

"Bóg a po Bogu ja"



    Niedziela to jeden z najprzyjemniejszych dni tygodnia. Nic nie trzeba robić a jedynie można. Dla części naszego społeczeństwa niedziela to czas wypoczynku i rozrywki jak np. wycieczki. Szkoda , że niezliczone hordy pielgrzymują do Lidlów,Tesco i innych tego typu przybytków. Sam niestety znalazłem się w tym dzikim tłumie, na szczęście tylko w roli obserwatora. Niezły ubaw miałem patrząc jak ludzie wrzucają do wózka rzeczy które im się nie przydadzą a kupują je bo jest promocja. Cytując za Robertem Górskim promocja działa wtedy gdy za pół ceny możesz kupić rzecz której nie wziął byś za darmo. Do tego od razu widać kto w domu nosi spodnie. „Stefan przynieś ręczniki, Stefan gdzie jest cukier, Stefan czy ja wszystko muszę robić sama?” Przyjemność z wycieczki była porównywalna do trepanacji czaszki łyżeczka od herbaty. Wróciłem do domu i pomyślałem o człowieku który jest faktyczną głową piłkarskiej rodziny.

        Jose Mario dos Santos Felix Mourinho. To typowy samiec alfa i „pieprzony szef” jak raczył powiedzieć Pep Guardiola. Nie będę opisywał jego kariery bo biografii na pewno powstanie wiele i to lepszych. „Special One” jak sam osobie powiedział ma specyficzny charakterek. Jego konferencje prasowe to spektakl, to ring w którym to Portugalczyk jest championem i rozkłada pretendentów na deskach jak Lenox Lewis Andrzeja Gołotę. Kto wchodzi na jego terytorium jest natychmiastowo sprowadzany na ziemię. Claudio Ranieri wszedł w polemikę z Portugalczykiem ale jego riposta była natychmiastowa - "Przez kilka miesięcy uczyłem się włoskiego po pięć godzin dziennie, aby mieć pewność, że potrafię się dogadać z piłkarzami, prasą i kibicami. Ranieri był w Anglii pięć lat i w dalszym ciągu musi dać z siebie wszystko, aby powiedzieć dzień dobry lub dobry wieczór".
      „ Zapytany, jak to jest być wygwizdanym przez osiemdziesiąt tysięcy fanów na stadionie Barcelony, gdzie jest szczególnie znienawidzony, „The Special One” odpowiedział: „To cudowne, magiczne”. Taki jest Mourinho, nie można być obojętnym wobec niego. Albo się go kocha albo nienawidzi.
      Jeśli chodzi warsztat trenerski to trzeba mu to przyznać, stoi na najwyższym światowym poziomie. Już na samym początku pracy w Madrycie zawodników zaskoczyła ilość ćwiczeń z piłką. Na pytania odpowiedział w swoim stylu - „A widzieliście pianistę, który biega wokół fortepianu, zamiast ćwiczyć gamy?” Jose niczego nie zostawia przypadkowi, Didier Drogba wspomina - „Przed meczem José mówił nam dokładnie, co zdarzy się na boisku. Chwilami ciarki chodziły mi po plecach, bo był piekielnie precyzyjny i nigdy się nie mylił”. W tym momencie Jose otrzymał niepodzielna władze jakiej nikt przed nim będąc trenerem nie miał. Po krótkim starciu z Jorge Valdano został sam na placu boju. Jest tarczą dla zawodników, dobrym aczkolwiek surowym ojcem. Przed mediami będzie bronił swoich podopiecznych jednak w szatni będzie pierwszym krytykiem.Cały klub łączy „chemia”, o jej potędze można się było przekonać kiedy Jose odszedł do Interu Mediolan a zaraz za nim chcieli podążyć tacy zawodnicy jak Terry, Drogba czy Lampard. Zaraz po wygraniu LM z Interem Mediolan świat obiegły zdjęcia płaczącego Materazziego proszącego Mourinho by został w Mediolanie. Jest świetnym motywatorem, potrafi scalić piłkarzy w sprawnie działającą maszynę. Przykładem tego niech będzie świetny mecz Interu Mediolan z Barceloną na Giuseppe Meazza. Perfekcyjnie działający Real Madryt w superpucharze Hiszpanii „wyłączył” wszystkie atrybuty FC Barcelony. Ustanowił fantastyczny rekord, 9 lat bez porażki na własnym stadionie.
      Każdy ma swoje wady i nawet Jose Mourinho je ma. Jest inteligentnym człowiekiem, potrafi manipulować mediami i kibicami. Świetnego arbitra Andresa Friska kibice zmusili do zakończenia kariery. Czasem w swoich wypowiedziach przypomina człowieka opętanego manią prześladowczą. Rozumiem że będąc w Madrycie ciężko o ciepłe uczucia względem FC Barcelony ale od pewnego czasu Jose prowadzi własną krucjatę. I będzie ja prowadził mniej więcej jak mówi Franz „Bezapelacyjnie, do samego końca... mojego lub jej... „ Od czasu do czasy wetknie swoje pace nie tam gdzie trzeba. Z drugiej zaś strony jest na tyle mocny by ta bezpardonową wojnę wygrać. Prezes FC Barcelony Sandro Rosell wydał zakaz wypowiadania się przez działaczy i zawodników na temat Realu Madryt. Jose jest typem zwycięzcy, zdobywcy dlatego kibice Realu Madryt nawet nie robią sobie nadziei ze „Special One” zostanie drugim Sir Alexem Fergusonem , pewnym jest że po zdobyciu LM i zdetronizowaniu FC Barcelony Jose odejdzie by podbijać dalej piłkarski świat. Jednocześnie pompując do granic niemożliwości własne ego.

    Jest jak dr Jekyll i mr Hyde, prywatnie to zupełnie inny człowiek. Jest jak każdy inny ojciec, przychodzi na mecze syna, spędza wakacje z rodziną. Ostatnio okazuje się że ma ludzkie odczucia, otrzymana nagrodę najlepszego trenera przekaże na aukcje charytatywną a środki będą przekazane dla Fundacji im. Sir Bobbego Robsona i Braekthrough Brest Cancer.

Jego wielkie sukcesy są jego wizytówką i nikt mu tego nie odbierze. Jest jak chili w dobrej pizzy, dodaje pikanterii. Jego charyzma jest podobna to „Gazzy”czy Cantony, bez takich ludzi futbol byłby biedniejszy.

„Nie jestem najlepszym trenerem na świecie, ale lepszego ode mnie nie ma. „

PS. Niniejszy felieton popełniłem z dedykacją dla mojego serdecznego przyjaciela, który uciekł do kraju "synów Albionu". Do zobaczenia 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz