Łączna liczba wyświetleń

sobota, 16 czerwca 2012

O pantoflach, telewizorze i zabawkach

          Polski czerwiec, teoretycznie przedsmak wakacji. Na myśl o tym przychodzą na skojarzenia typu słońce, zimne piwko,ciepły wieczór przy grillu. Niestety ostatnio jest na odwrót, leje zimno i nuda... O przepraszam, rozpędziłem się. Przecież od około 2 tygodni mam największe święto dla 99% facetów na świecie. Pozostały 1% to ludzie bez telewizora i mieszkający w Amazońskiej dziczy, ludzie interesujący sie jakimś barbarzyńskim sportem typu baseball, rugby, polo czy squash. 
          Tak jak w nieśmiertelnym żarcie o Stalinie tak ja czuje się teraz, wszędzie Euro a reklamy znanego dyskontu znam juz na pamięć. Nie powiem, kocham ten sport od dzieciaka ale co za dużo to nie zdrowo. Jeszcze chwila a moja pralka zacznie wrzeszczeć że wszyscy jesteśmy drużyna narodową a z lodówki wyjdzie Franciszek S.
 Swoją drogą to fenomen. Dla większości facetów (są również przedstawicielki płci pięknej) świat się zatrzymał. Nasze mieszkania mogły by być doszczętnie okradzione, ale z jednym wyjątkiem - telewizora. Przez miesiąc facet i telewizor stanowią nierozłączna parę a nie jedna żona, narzeczona czy dziewczyna może czuć się zazdrosna. I słusznie.
            Pewnego wieczoru siedziałem ze znajomymi na tarasie jednej z rzeszowskich knajpek rozkoszując się meczem Niemcy - Holandia. Jednak mój wewnętrzny spokój zburzyły niewiasty siedzące za nami. Nie zainteresowane w ogóle tym co sie dzieje na ekranie, głośno dyskutowały na temat jakiegoś mazidła do twarzy, potem zaczęły oceniać urodę piłkarzy. jak by to miało jakiś związek z umiejętnościami piłkarskimi. No ręce opadają. W zasadzie nie wiem co gorsze, kobieta - absolutny impotent piłkarski czy kobieta - kibic. Jedno i drugie potrafi zabić.  Jedna z małżonek moich kolegów z którymi często oglądamy mecze, po godzinie oglądania meczu, komentowania, zapytała z niewinną minką "a którzy to nasi"?

           Przyznaje, miałem poważne obawy przed rozpoczęciem Euro, ale teraz publicznie biję się w pierś i sypie głowę popiołem. Ceremonia otwarcia była świetna, ten klimat, dreszczyk na plecach. Jednak jednej rzeczy nie jestem w stanie zrozumieć. Po jaką cholerę stado bezmózgich yeti wychodzi na ulice i okłada innych? Jaki w tym patriotyzm? Tzn co, nie jemy kebabów? nie jeździmy Oplami czy Mercedesami? Nie kupujemy telewizorów Samsung czy Sony? Trochę szkoda, że takie piłkarskie święto może zepsuć barbarzyńska horda "patriotów". Bardziej by pasowało inne słowo, rymujące się patriota a zaczynające na literkę i..... Dla takich osobników polecam uderzanie głową w ścianę do utraty przytomności.
    Dodatkowo jestem zaskoczony formą kilku zawodników. Szewczenko, Pirlo, Karagounis czy Katsuranis. Szacunek Panowie. Co prawda metryka zaawansowana ale poziom jak za dawnych lat. Uśmiech na mojej twarzy wywołał widok Karagounisa po meczu z Polską.  Lekko przepocony, troszkę zmęczony a Dariusz Dudka w - chłopak młody a wyglądał jak by przebiegł maraton... dwa razy. 

Na koniec składam prośbę. Drogie Panie, dajcie nam ten jeden miesiąc wolności. Potem znów będziemy trzepać dywany i wynosić śmieci. Dajcie nam sie cieszyć tą "zabawką". W końcu mężczyzna jest cały życie dzieckiem, tylko mu zabawki drożeją...

1 komentarz:

  1. Rzeczywiście kobiety są z jednej strony irytujące, a z drugiej urocze z tym swoim ambiwalentnym podejściem do futbolu :) Osobiście bardziej mnie denerwują, ba..., doprowadzaja do szewskiej pasji "kibice", a w zasadzie banda malkontentów, która umie tylko krytykować, wszystko widzi w czarnym kolorze, a w dodatku wykazuje się elementarnym brakiem jakiegokolwiek pojecia o piłce nożnej. Są gorsi od kobiet-ignorantek futbolowych! Wszystkim życzmy takich kibiców jakich ma Irlandia, czapki z głów! Kiedy oglądałem mecz z Hiszpanami, to wszyscy zachwycali się Torresem,Xavim,Casillasem. Zresztą całkiem słusznie, ale przy okazji dezawuowali postawę Irlandczyków. Nie wiem dlaczego, ale mimo, ze jestem blisko związany z piłką na co dzień,lubię oglądać, analizować schematyczne zagrania,do których Hiszpanie dodaja zawsze szczyptę polotu i finezji, to moje sympatie były przy zawodnikach z zielonej wyspy. Może to ta nasza, polska cecha, sympatyzowanie z tymi słabszymi itd. Nie wiem? Wiem jedno, że można przegrać 5-0, 6-0, ale jeśli się włoży w grę całe swoje serce, zdrowie i zaangażowanie, to mimo wysokiej porażki nikt nie będzie miał do zawodników pretensji. Myślę, że zarówno Trap, jak i kibice z Irlandii, choc widzieli że na tle fenomenalnych Hiszpanów, ich zespół wyglądał jakby grał o dwie ligi niżej, to dali piękny pokaz prawdziwego kibicowania. Uczmy się od Irlanczyków, zróbmy drugą Irlandię u nas, oczywiście pod wzgledem kibicowania ;) Dobra Marcinie, tyle tych podniosłych słów, odpalam T.LOVE i posłucham sobie z dedykacją dla irlandzkich fanów futbolu "mówisz, ze mnie kochasz i że mną nie wzgardzisz, prawdziwa moja miłość nazywa się IRISH". Pozdrawaim:)

    OdpowiedzUsuń